Dlaczego wybrałam tylko 3 momenty, bo rzecz jasna było ich więcej i też prawdą jest że każdy rozwiązany problem, każde nowe szkolenie, nowy klient powodują u mnie zmiany – jednak przebiegają one bardziej jak ewolucja, a przełomy to były raczej rewolucje. I wbrew temu, co może się wydawać, przełomy u mnie wywoływały nie tylko trudne momenty, ale też te które z boku oceniamy jako pozytywne i często godne pozazdroszczenia – jak na przykład pierwsze duże pieniądze.
Obiektywnie? Genialny moment. Nagroda za ciężką pracę, za nieprzespane noce, za stres i brak czasu na cokolwiek. Ale też pierwsze zmierzenie się z tym, czego się nie spodziewałam, czyli z tym że nie umiałam się z nich cieszyć, że nie doceniałam ani pieniędzy ani siebie. Teraz gdy o tym myślę, to chyba wynikało z niedowierzania, że to było możliwe. A gdy już uwierzyłam, to naiwnie myślałam, że tak już będzie zawsze – że pieniądze będą płynąć szerokim strumieniem. Szczęśliwe, życie szybko ustawia nas do pionu i mnie też ustawiło. I tym sposobem przechodzimy do drugiego momentu przełomowego dla mnie, czyli upadku z wysokiego konia zarobków. Nastąpił on wystarczająco późno, żebym zdążyła się przyzwyczaić do wygodnego życia i tego, że na wszystko mnie stać, ale też wystarczająco wcześnie, żeby się nie rozleniwić. Zresztą, akurat z pracowitością nigdy nie było u mnie problemu. Uwielbiam pracować, zwłaszcza gdy daje mi to satysfakcję, gdy pozwala nie tylko zarabiać, ale też realizować jakąś misję.
Wracając jednak do braku pieniędzy, to nastąpił on przez splot różnych okoliczności – zmian rynkowych, partnerów, z którym w owym czasie współpracowałam i też – muszę to obiektywnie stwierdzić – mogłam to przewidzieć znacznie wcześniej, ale wpadłam w pułapkę, w którą wpada wielu przedsiębiorców, czyli życzeniowe myślenie. No i cóż. Stało się, przestałam zarabiać z dnia na dzień, oczywiście miałam jakieś pieniądze odłożone, ale mając w głowie, że pieniądze płyną i zawsze będa, powiedzmy sobie szczerze, nie skupiałam się specjalnie na ich oszczędzaniu. Niemniej, wystarczyło na tyle, żeby w ciągu tygodnia postawić kolejną firmę i w pierwszym miesiącu zacząć zarabiać. Tylko że pojawił się kolejny problem – zaczęłam pracować bardzo dużo, żeby nigdy więcej nie doprowadzić do tej sytuacji, która nastąpiła, żeby w pewnym sensie odrobić to, czego mi z dnia na dzień zabrakło. W tamtym czasie, prowadziłam nie tylko szkolenia i projekty doradcze dla klientów, ale też firmę, robiąc w niej prawie wszystko. Oczywiście, gdy tylko czułam, że czas na skalowanie, to zatrudniałam kolejne osoby, ale wciąż, to była bardziej mirko firma ze mną na czele. Trwało to kilka lat, aż doszłam do momentu przełomu, czyli czasu pomiędzy 29 a 30 rokiem życia, kiedy to zaczęłam realizację bardzo dużego projektu rozwoju sieci aptek. Był to intensywny i wymagający czas podczas którego otworzyłam 51 aptek rozwijając sieć od 29 punktów do 80 w ciągu 8 miesięcy. Punktem kulminacyjnym okazały się być moje 30 urodziny, które zamiast świętować z bliskimi spędzałam na placu boju otwarcia kolejnej apteki. I wtedy pomyślałam, pamiętam to do dziś, że nie, nie tak ma wyglądać moje życie, nie o to mi chodziło w pracy dla siebie. Że chcę żyć, a nie tylko pracować. Bo co z tego, że bardzo dobrze zarabiałam, jak nie miałam kiedy się z tych pieniędzy nawet cieszyć. I wtedy właśnie zaczęła się zmiana, która doprowadziła mnie do celu, jaki od zawsze przyświecał mi w prowadzeniu swojej firmy – do wolności. I co ciekawe, wcześniej, paradoksalnie, ja w dążeniu do tej wolności, tę wolność straciłam. Ale już samo uświadomienie sobie tego było punktem wyjścia do zmiany. No i cóż mam powiedzieć, Nie była to łatwa droga, ale z pewnością warta przejścia.
I teraz, znając już kawałki mojej historii, pewnie zastanawiasz się, jak te momenty przełomowe zmieniły moje podejście do prowadzenia firmy? Więc, Po pierwsze, każdy z nich był dla mnie wyjątkowy, pomimo że gdy się dział, to rzecz jasna nie widziałam jego wyjątkowości, czy tego, że kiedyś uznam go za jeden z ważniejszych w mojej zawodowej historii, w pewnym sensie jako zwrotny. Zaczynając od pierwszych dużych pieniędzy, najważniejsze w tamym momencie dla mnie było to, że zaczęłam mocno wierzyć w siebie i w to, że mam możliwości, o jakich wcześniej trudno było mi nawet myśleć. A jak to wpłynęło na prowadzenie firmy? Objawia się, zresztą do teraz, w odważnych i szybkich decyzjach, takiej dużej łatwości i swobodzie w ich podejmowaniu. Ale też w proaktywności, w tym że działam, bo skoro wiem, że potrafię, że jestem w czymś dobra, że moje usługi rozwiązują czyjeś problemy, to z większą otwartością i pewnością siebie podchodzę, chociażby do sprzedaży. Poza tym, pierwsze duże pieniądze dały mi zmianę podejścia do zarabiania, w tym sensie że limity jakby przestały istnieć, a gdy one znikają, to zaczynamy szukać ciągle nowych pomysłów na te oczywiste i mniej oczywiste strumienie przychodów. Zresztą, uważam, że z zarabianiem jest jak z jazdą na rowerze. Jak raz się nauczysz mechanizmów, to niezależnie od tego w jak trudnej sytuacji się znajdziesz, to sobie poradzisz.
Co również zresztą wiąże się z moją drugą lekcją, czyli upadkiem z wysokiego konia zarobków. Jak to wpłynęło na moje podejście do prowadzenia firmy? Przede wszystkim, uświadomiło mi jak ważna jest poduszka finansowa oraz różne źródła przychodów, o tych mniej przyziemnych rzeczach typu umowa czy kontrakt na wszystko i z każdym nie wspominając. Jak patrzę na to z perspektywy czasu to widzę wyraźnie, że Ten moment był też po to, żeby mi przypomnieć, że warto planować rozwój firmy, a nie funkcjonować w pewnej wygodzie, która musi się kiedyś też skończyć. Jednak mi ta lekcja uświadomiła przede wszystkim, że zawsze sobie poradzę, a to tylko ugruntowało we mnie odwagę i proaktywność, która była zainicjowana wcześniej.
Co zatem w prowadzeniu firmy zmienił trzeci moment, czyli ten kiedy sobie uświadomiłam, że praca ponad siły to droga donikąd? Rzecz jasna i dość oczywista, to to że zaczęłam wychodzić z samodzielnej pracy dla klientów, a coraz więcej pracować nad firmą. Ustaliłam procesy, zaczęłam delegować mogę wręcz powiedzieć, że dopiero wtedy zaczęłam być przedsiębiorczynią, właścicielką firmy bardziej niż freelancerką, która była samozatrudniona. Dzięki temu, moja firma może teraz działać samodzielnie, a ja mogę nią zarządzać z miejsca na świecie, w którym aktualnie przebywam. I ta zmiana, w podejściu właśnie była najważniejsza dla mnie, bo otworzyła mi oczy na zupełnie inne możliwości i zupełnie wiele nowych możliwości, dzięki którym moja firma, a teraz firmy rosną.
I jestem bardzo ciekawa, jakie były przełomowe momenty w Twoim życiu przedsiębiorcy/przedsiębiorczyni i na co wpłynęły w prowadzeniu przez Ciebie firmy. Bo jestem przekonana, że gdy spojrzysz wstecz na Twoją drogę takie wyraźne punkty na niej zobaczysz. Mam nadzieję, że ten mój dzisiejszy, lekko refleksyjny odcinek będzie dla Ciebie inspirujący. Dziękuję za poświęcenie czasu na jego odsłuchanie i mam nadzieję, że podzielisz się nim z innymi. Do usłyszenia w kolejnym odcinku. Wszystkiego dochodowego.